Nie do wiary, jak można tak spieprzyć tak ważny społecznie temat ! Liczyłem na polskiego
Kena Loacha, a dostałem Patryka Vegę. Bzdura goni bzdurę, momentami czułem się
zwyczajnie zażenowany poziomem scenariusza :
1. Mateusz - prawa ręka szefa w firmie prowadzącej międzynarodowe interesy, zarabia
chyba najniższą krajową, skoro nie stać go na kredyt mieszkaniowy (przypomnę, że przed
krachem z 2008 banki dość liberalnie oceniały zdolność kredytową).
2. Przekręt stulecia wymyśla jakiś chłopaczek (oczywiście z Ameryki) , pijany i naćpany w
5 minut przekonuje szefa wielkiego banku (dzwoni do niego z Gdyni w nocy, a ten odbiera
siedząc w Warszawie (widok za oknem) w dzień)
3. Siedziba głównego banku, gdzie przewala się ludzi na miliardy, wygląda jak oddział
SKOK-u w Wołominie.
4. Do wyżej wymienionej klity, przychodzi Artur - prezes dużej firmy, prosi o kredyt na
milion dolarów i dostaje go ot tak, od ręki.
5. Pan Artur - szef firmy inwestycyjnej! , pojęcie o finansach ma jak przysłowiowy Janusz z
fabryki. Czy oni tam pracowali we dwóch, gdzie księgowa, radca prawny ?
6. Jan Frycz - potężna, wpływowa osobistość rozwalająca system finansowy w Polsce,
"kuca" przed jakimś podrzędnym gangsterkiem granym przez Bosaka.
I tak dalej, i tak dalej...
Wstyd panowie Guz i Starzak! Piszcie może skecze do kabaretów, bo zarżnęliście temat
samograj. To co stworzyliście, to kpina (pisana na zamówienie banksterów ?) z tysięcy
ludzi pogrążonych w sytuacji bez wyjścia.
Mam nadzieję, że ktoś o większym talencie stworzy jeszcze w polskim kinie, film o
chciwości banksterów formatu " Placu Zbawiciela".