Prawdziwa uczta dla oczu i uszu. Powolne kino, z prostą fabułą na papierze, ale całość
niesamowicie pochłania i rozpieprza człowieka. Ciężko wymienić najlepsze sceny, ale te z
koniem (i tańczącymi ludźmi), z wyciąganą dłonią czy w klubie z bujającymi się ludźmi
pozostaną w pamięci na długo. Do tego scena gwałtu, która jest jedną z najbardziej
wstrząsających jakie widziałem, chociaż tak niewidoczna dla widza i cicha. Wszystko to
związane niesamowitą muzyką, dopełniającą klimat filmu. Nie jest to kino poprawiające
nastrój, wręcz surowe do granic możliwości, ale absolutnie genialne. To moje pierwsze
podejście do Angelopoulosa, jednak już teraz do mnie trafia. Arcydzieło.