Film prosty ale tą prostotą ujmujący, pokazuje to, co w młodości istotne: miłość, chęć bycia wolnym nie tlyko jeżeli chodzi o nieprzestrzeganie obowiązujących zasad. Jakaś magiczna lekkość biła z tego obrazu, szczególnie jezeli chodzi o scenę "miłości" ani i ringa. jedna z piękniejszych tak subtelnych w polskim kinie. według mnie :)
To co mi się nie podobało, to zakończenie - przede wsyztskim ten naciągany rozwód. nie za bardzo wiem do czego to sie mialo odniesc.
Beatlesi są zespolem, ktory towarzyszy mi w wiekszym lub mniejszym stopniu od wielu lat, dlatego niektore filmowe sceny wywolywaly u mnie przedziwną euforyczną radosc albo odwrotnie - nieprzenikniony zal. wiem, jakie ten zepsol moze powodowac u ludzi emocje, dlatego tlo historii ich muzyki sprawdzilo sie idealnie do zarysowania portretu mlodych, zbuntowanych, w jakiś sposob odczuwających wiecej niz starsi.
Tyle, dziekuje :)
Ja to rozumiem tak, że piękne ideały młodości - jak sam napisałeś, piękna i subtelna scena miłości - nie są w stanie przetrwać konfrontacji z rzeczywistością. Że to, co tak zaciekle odrzucali i kontestowali w młodości - czyli, mówiąc w wielkim skrócie, sposób życia i system wartości swoich starych - stało się w końcu udziałem również ich samych. Końcówka jest bardzo gorzka, ale jednocześnie bardzo życiowa.
Powiem więcej, to symboliczna scena. Ideały młodości (a także szerzej: ideały tamtych czasów) rozsypały się w proch, a co pozostało? Muzyka. Początek/koniec filmu można bowiem interpretować i tak, że tytułową balladę słyszy córka w swoich słuchawkach. Byłoby to spełnienie przepowiedni z listu dziewczyny: "muzyka Beatlesów będzie trwać wiecznie". Ars longa i tak dalej.