Chyba jestem w mniejszości twierdząc, że serial jest słaby? Obejrzałem pilota z czystej ciekawości i muszę przyznać, że tyle mi wystarczyło. Wymiękłem jakoś w połowie drugiego odcinka. Główna bohaterka jest całkiem ciekawa i widać, że stara się jak może, ale reszta jest zwyczajnie nudna. W tym wszystkim ten policjant (agent Dolls) to chyba największe drewno.
Może i w mniejszości, ale nie sam :) Dałem 5/10 bo jest mnóstwo większego syfu, ale ten serial... tak... jest słaby. Zgadzam się, że główna bohaterka daję radę... choć trzeba jasno powiedzieć, że producentów - za wybranie jej takiego imienia - powinno się skrócić o głowę (Gdyby ktoś nie wiedział o co chodzi, to jest taka niepisana zasada, że główni bohaterowie ZAWSZE mają łatwo wpadające w ucho imiona, krótkie, proste) :)
... ale idźmy dalej...
Zgadzam się, że ten cały partner/agent to jakaś pomyłka... równie dobrze mogłoby go nie być...
Do tego dodajmy efekty... wina budżetu raczej. Pomysł na przedstawienie tych demonów, słaby... można by zwykłą kosmetyką to stanowczo poprawić. Do tego realizacja niektórych scen, postacie drugoplanowe...
Nie ma tu dosłownie nic, co mogłoby pociągnąć ten serial.
Obejrzałem pobieżnie 5 odcinków, zmuszając się do kolejnych... może się mylę, ale wątpię w drugi sezon. I pomyśleć, że przyrównywano go do Buffy. Ilość sera w Buffy była wielka, ale to było typowe i dla targetu i dla lat 90-tych... Tutaj mam wrażenie, że serial rozmija się z odbiorcą.
5/10
dlaczego ja rowniez twierdze ze jest kiepski , wytwornie doszly do jednego wniosku a mianowicie ze obecne pokolenie XXI to bez urazy gimbusy dlatego mamy wysyp durnowatych filmow im glupszy tym lepszy
"Rodzinka.pl" tylko dla jeszcze bardziej tępych - np. dla "wyznafcuff" sekty pis... Wstyd mi, że wytrzymałem AŻ póltora odcinka :-(
Doskonale rozumiem, co masz na myśli. Na początku również raziły mnie w oczy efekty specjalne czy nielogiczność, do tego Dolls jest wybitnie odpychający (i grany beznadziejnie, drewniana mimika, nawet jak na opanowanego wojskowego). Pierwsze 2, 3 odcinki z bólem serca przebolałam, niech to się w końcu skończy. Tylko obie siostry jakoś dawały radę, no i Doc.
Z czasem jednak było coraz lepiej. Efekty specjalne nieco się poprawiły, można było poczuć ten małomiasteczkowy klimat połączony z whisky. Postacie? Poprawiło się. Obie siostry, Doc, Neadley i Nicole, naprawdę przyciągają przed ekran, widać, że nie stoją w miejscu jeśli chodzi o rozwój. Nie powiem, czasami Wynonna była w swoim szaleństwie trochę wymuszona, zaś Holliday trochę przejaskrawiony, ale duży plus szczególnie za relację Neadley-Nicole. Dolls cały czas bez szału, za jego osobę oczko w dól dla serialu.
Wątki romansowe... eeem... powiem tak. Ten cały trójkąt Wynonna-Doc-Dolls pachnie romansem a'la Zmierzch- mamy oczywiście dwóch niegrzecznych chłopców, którzy koniec końców walczą o NIĄ. Dla mnie nic ciekawego, ot, standardowy wątek miłosny dla nastolatek, że tak brzydko powiem, naprawdę nic wymagającego. Nie sądziłam, że to powiem, ale o wiele lepiej prezentuje się już Waverly i Nicole. Widać, że obie uczą się zaufania do siebie, ich związek staje się coraz dojrzalszy, dodatkowo bardzo fajnie pokazano młodszą Earpównę, która w końcu zaczyna żyć swoim życiem, bez patrzenia na innych. Co ważne, ich związek nie przypomina, pardon my french, pornosa z dwoma paniami, czego się bałam.
Ogólnie nie ma szału, produkcja wybitna nie jest, ale widać, że z odcinka na odcinek jest coraz lepiej. Może gdyby Dolls był grany lepiej...
Po dwóch epkach bardzo nie chcę oglądać dalej, ale sprawdzę. Może faktycznie...
Odpadłem po trzeciej części. Jeśli się nie mylę, od tego miejsca, demonów zostało do wybicia jeszcze około sześćdziesięciu. Nie jestem gotów by oglądać, rozciągnięte na trzy sezony, gotowanie flaków z olejem. Mam wrażenie, że łatwiejsze do przełknięcia są nawet historie z SuperEkspresu, albo innego Faktu...